czerwona farba na nadgarstkach
postawię litr - będziemy pić
ja i mój diabeł, aż się udławię
bo nasz anioł miał wypadek
taka forma malarska - czerwona farba na nadgarstkach
niebo i ziemia drżą
krążą wciąż oskarżenia
dażąc do samounicestwienia
Kroplo! błagam nie wysychaj!
wiem co na mnie czycha - przyjdzie mi tu zdychać
Ile można nie zasypiać, nie jeść,
nie oddychać, płakać, łzy połykać?
koniec końcem
po burzy zawsze wychodzi słońce,
otrzymałabym swego obrońcę
już nie potrzebuję tej maski twardziela
niweluję ją i zacznę od zera.
Z Marsem po ziemi
z Wenus w powietrznej przesrzeni
remis
złączeni czymś w stylu chemii.
Uwolnieni z krainy cieni
Uniesieni w świetle promieni
Panowie - Paniom
Panie - Panom
Kochają - ranią
Wyznają - kłamią.
Skutek - związki zatrute
doza serum
poza tym symbioza bohaterów.
Równowaga ta - na niej polegam
dalej już nie wybiegam, nie trzeba
bo nie ma już nic - totalna pustka