sa a czasem nie
liryczny morderca romantyczny msciciel....
wypluwam z siebie potok slow...
one sa czasem spojne a czasem nie....
wypluwam jeszcze wiele innych dzwiekow...
czasem sa wyrazne a czasem mniej...
wsztystko razem spojna calosc....
wszystko razem jeden wielki chaos....
wez poskladaj to sobie samemu...
mi sie nie chce mam lenia wielkiego w sobie...
on wyplenia moj srodek wyplenia doszczednie....
wielka czarna kropka i zakonczony temat....
wielka czrna kropka to moj emblemat....
powietrze slodkie jak dojrzale wisnie....
pociete jak papier nozyczkami.....
taki piatek sobie dzien tygodnia jeden...
a jest jeszcze dni szesc....
kazdy inny a tak podobny do siebie....
nic nowego a jednak inaczej....
jasny blask zarowki odbity w kubku kawy....
a ksiezyc na niebie tak swieci sobie....
jasno tak jasno jest.....
dymem od papierosow przesiakniety....
on wchodzi w oczy tak wdziera sie....
zanurzony w tym dymie po sam czubek glowy....
znurzony w spojrzeniach ludzi....
gdzies odciety niewyrazny....
ja i moje alterego.....